W związku z tym, że jestem dużym kinomaniakiem, a przynajmniej raz w tygodniu odwiedzam pobliskie kino, stwierdziłam, że może będzie całkiem przyjemnie robić Wam posty filmowe. Do tego już jutro weekend, a w jesienne wieczory dobrze jest wyjść do kina lub obejrzeć coś w domu pod kocykiem. Zastanawiam się nad nazwą serii, może właśnie Kinomaniak? Dajcie swoje propozycje <3 Byłam na ostatnich filmach, które wzbudzają dosyć dużo emocji, także we mnie, więc bardzo chciałam się podzielić z Wami moimi odczuciami.
Kler (2018)
Czyli film Wojtka Smarzowskiego, który został nagłośniony już kilka dobrych miesięcy temu, wydarzeniem na Facebooku, w którym bardzo dużo ludzi brało udział. Większość Polaków oburzają zachowania księży, a druga część w to nie dowierza. Reżyser chciał pokazać Polskę i polskość, to jaką władzę mają ludzie, który zarabiają choć trochę więcej pieniędzy. Do tego został poruszony temat pedofilii wśród księży. Więcej nie chcę pisać o samej fabule, bo po prostu warto zobaczyć ten film, bez różnicy, po której stronie barykady jesteście.
Moje odczucia są bardzo obojętne - myślałam, że będzie to bardzo mocny film, ale mimo wątku głównego, wcale taki nie był. Miałam duże oczekiwania ze względu na marketing filmu. No i niestety się zawiodłam. Plusy, jakie zauważyłam to zdecydowanie scenografia, która była lekko mroczna, ale nadal w klimacie Polski lub PRL-u.
Film WOW, na który wybrałam się w przedpremierze dzięki karcie Unlimited w Cinema City. Poszliśmy na ten film w moje imieniny, a więc w poprzednią środę. Jak w każdą - były tłumy ludzi, czego raczej unikam. Chociaż nie miało to znaczenia - film Drew Goddarda przeniósł nas poniekąd do filmów Tarantino. Wiem, że jest wiele fanów tego Pana, ja do pewnego momentu nie byłam, ale zmieniłam swoje zdanie. Źle się dzieje w El Royale opowiada o siedmiu osobach, a każda z tych osób ma mrożącą krew w żyłach swoją opowieść. Nie chcę Wam zdradzać za dużo, ale wierzcie mi, że myśląc o tym filmie słyszę muzykę, która była obecna podczas seansu. Uwielbiam! I chyba pójdę jeszcze raz...
Venom (2018)
Venom to istota pozaziemska, która potrafi żyć w symbiozie z ciałem ludzkim. I to zdanie już potrafi wywrzeć na mnie duże wrażenie. Jednak siedząc w sali kinowej, kiedy ma się wielkie oczekiwania co do filmu Marvelowskiego, a od połowy jest... czymś innym niż oczekiwania to chce się wyjść. I początek całkowicie dobrze się zapowiadał. On - zawadiacki dziennikarz, ona - pracuje w firmie złego człowieka. Wszystko brzmi świetnie, jednak traci na wartości, kiedy zaczyna się ziewać. Jeden ziew, drugi ziew, spoglądam na telefon w celu ustalenia godziny. Słucham? Jeszcze godzina? Cały film trwał około dwie godziny, jednak niesamowicie się dłużył i to nie tylko moje oceny. Momenty akcji bardzo dłużyły się, nic ciekawego. Najbardziej podobało mi się to, że między symbiontami niektóre też były dobre i złe, ten element był dosyć niespotykany. Ogólne wrażenia bardzo średnie, ale jeśli lubicie filmy akcji - warto zobaczyć.
Jakie filmy obejrzałyście w ostatnim czasie? Jesteście w stanie polecić coś w kinie? :)
Pozdrawiam, P