Konturowanie to nieodłączny element mojego makijażu. Nigdy nie zobaczycie mnie bez bronzera! O ile mam na sobie makijaż...;) Przez jakiś czas kochałam tylko i wyłącznie produkty chłodne lub neutralne. Wzmacniałam je wtedy ciepłym różem i rozświetlaczem. Teraz nie ma to dla mnie aż takiego znaczenia, o ile nie zrobię sobie pomarańczowej plamy. Na rynku króluje ostatnio trend metaliczny, a Golden Rose wyszło z całą kolekcją o takim wykończeniu. W tym trio do konturowania. Jeśli chcecie poznać moją opinię - zapraszam.
Palety do konturowania to jedna z wygodniejszych form kosmetyków - o ile produkty i kolory są dobrze dobrane. Według mnie muszą być w podobnej tonacji. Często spotykamy się ze zjawiskiem, kiedy bronzer jest zbyt ciepły, róż w dziwnym kolorze, a rozświetlacz albo nie błyszczy, albo jest zbyt chłodny. Czasami wykończenie także nie pasuje - bronzer jest zbyt błyszczący, róż zbyt matowy, a rozświetlacz brokatowy. Oczywiście - każda z nas ma swój ulubiony rodzaj wykończenia w makijażu i tego nie da się przeskoczyć. Trio, które dziś Wam pokazuję jest metaliczne. Ale czy przesadzone?
Bronzer - ma kolor brązowy, nie jest pomarańczowy, raczej w neutralnym odcieniu w kierunku ciepłego. Uznawany za zamiennik Nars Laguna ze względu na kolor i wykończenie. Ono jest satynowe, co jeszcze ładnej potrafi wymodelować twarz. Pięknie nakłada się pod kości policzkowe i nie tworzy plam. Łatwo się rozciera.
Rozświetlacz - jego odcień jest szampański, neutralny w kierunku chłodnego. Nie widać ani krzty brokatu, tworzy piękną taflę. Tafla ta wygląda bardzo elegancko, nie są to bardzo błyszczące i świecące z daleka plamy na policzku. Efekt da się stopniować, albo można użyć na mokro w celu intensyfikacji rozświetlenia. Mi wystarcza nałożony jedną warstwą na sucho.
Róż - kolor cukierkowego różu, z którym trzeba uważać, jeśli nie lubicie przesadzonego efektu. Odcień jest klasyczny i neutralny - będzie pasował do większości tonacji. Ma wykończenie satynowe. Myślałam, że będzie odpowiednikiem Narsa Orgasm, jednak podstawa jest intensywniejsza, a błysk jest w odcieniu chłodniejszym niż Orgasm.
Te trzy produkty otrzymujemy w porządnej, klasycznej, czarnej kasetce. W środku mamy po 4,5 g każdego z produktów. Na wieczku od wewnętrznej strony jest duże lusterko, co jest ogromnym plusem! Plusem, który przemawia za tym, że jest to idealna paletka do podróży. Nie obawiałabym się, że paletka może się rozwalić w trakcie przewozu, a produkty pokruszyć - wszystko jest bardzo stabilne.
Producent obiecuje, że z paletką wykonamy świeży, promienny makijaż twarzy. I w stu procentach się zgadzam z tym stwierdzeniem. Lekko satynowe kosmetyki pozwalają na osiągnięcie takich efektów. Pamiętajcie tylko, że mogą one podkreślić niedoskonałości, z resztą jak każdy źle dobrany makijaż.
Jak dla mnie jest to idealne rozwiązanie na co dzień - uwielbiam nakładać te kosmetyki, pięknie dopasowują się do twarzy, nie tworzą plam, a rozcieranie ich jest jedną z przyjemnością i przychodzi to z łatwością. Świetnie sprawuje się, kiedy się spieszę, bo wiem, że moje policzki będą wyglądać dobrze bez dużego nakładu pracy. Czego chcieć więcej?
Lubicie mieć kilka produktów w jednej kasetce? Wolicie kosmetyki o wykończeniu matowym czy satynowym? Koniecznie dajcie znać! A to trio możecie zakupić tutaj.
Pozdrawiam,
P.