Makijażowe dzieci marki Semilac pojawiały się systematycznie, mogłabym powiedzieć, że nawet zamiast kolekcji paznokciowych. Zaczęło się od pomadek matowych, przez cienie do powiek, aż po eyeliner i tusz do rzęs. W ofercie możemy także znaleźć odżywkę do rzęs! Jeszcze nie zaczęłam jej stosować, ale na dniach chcę zrobić zdjęcia "przed", żeby móc porównać jaki dała u mnie efekt. Dziś natomiast, dzięki uprzejmości marki, mam okazję pokazać Wam mój makijaż w całości wykonany kosmetykami Semilac.
Na przygotowaną wcześniej cerę (oczyszczoną, ztonizowaną i nawilżoną), nałożyłam podkład Foundation Cover. Podkład występuje w pięciu odcieniach, mój to 20 Warm Beige. I o ile czasami to faktycznie ciepły odcień, to w nieco chłodniejszym świetle mam wrażenie, że jest bardziej neutralny. Zimą jestem dosyć blada, wiec odcień się nie odcina (ani nie oksyduje w ciągu dnia), jednak jaśniejszy kolor jest już dla bardzo dużych bladzichów (będą państwo zadowoleni!). Według mnie marka powinna wprowadzić kolory pomiędzy o nieco cieplejszych odcieniach. Podkład wyrównuje koloryt i ma średnie krycie, które można budować do mocniejszego. Jeśli nadal czegoś nie pokrywa - dodaję korektor, który jest dedykowany pod oczy, jednak ma bardzo fajne krycie, dlatego używam go także na niedoskonałości. Mój kolor to 02 Natural - ma neutralny, lekko ciepły odcień, który bardzo ładnie zakrywa sińce pod oczami. Tak jak podkład, korektor można budować. Całość przypudrowałam pudrem transparentnym w kamieniu - aktualnie nie widzę, żeby mnie bielił (ma całkowicie biały kolor w opakowaniu), jednak jak nałożyłam go zbyt hojnie latem (prosto po wakacjach na Zakynthos) to potrafiłam być lekko biała. Niemniej - puder bardzo dobrze matuje na kilka godzin. W całości baza trzyma mi się cały dzień (mniej wiecej od godziny 5.30 do 20). Uważam, że to super wynik. Nie używam tego trio jednak zbyt długo, żeby stwierdzić czy mnie zapycha. Po dwóch tygodniach codziennego używania czegoś takiego nie zauważyłam.
Do wykonturowania twarzy użyłam obydwu podwójnych produktów - Bronzera i rozświetlacza. Jeden z nich to Sunny Bronze, a drugi Ice Bronze. Sugerują nam one o poziomie ciepła w danym kosmetyku. Sunny Bronze - ciepłe odcienie, Ice Bronze - zimne odcienie. Na początku użyłam chłodniejszego bronzera do podkreślenia kości policzkowych i wykonturowania czoła, a następnie ociepliłam buzię bronzerem Sunny. Rozświetlacza Ice użyłam delikatnie w miejscu różu, ze względu na swój różowy odcień, a Sunny typowo jako rozświetlacz (na twarzy wygląda brzoskwiniowo-szampańsko). Wszystkie te produkty są super napigmentowane, jednak moją uwagę zwrócił najbardziej bronzer Sunny - trzeba z nim uważać. Jest lekko ciepły, ale nie jest pomarańczowy. Można użyć go solo i będzie wyglądał pięknie, jak zdrowa opalenizna (dla fanek - bardzo przypomina odcień The Balm Bahama mama :)). Te produkty nie robią plam w ciągu dnia, co niestety inne potrafią zrobić w bardziej intensywniejsze dni, kiedy sebum jest nadprodukowane.
Oczy podkreśliłam bardzo dziennie - czyli jak zwykle to robię, czasami po prostu dodaję kreskę lub nie. Tutaj nie mogłam z niej zrezygnować. Po prostu matowy eyeliner Semilac był jedną z bardziej interesujących kosmetyków z oferty. Ale zacznijmy od początku - brwi podkreśliłam również produktem Semilac, a właściwie najciemniejszym cieniem z paletki Nude Rose, czyli 017 Grey (kolor odpowiadający jednemu z moich ulubionych kolorów lakierów hybrydowych!). Cień świetnie się sprawdził w tej roli - nie był ani za ciemny, ani za jasny, a zdecydowanie nie był ciepły! Nie mogę już znieść ciepłych odcieni na brwiach, więc to był strzał w dziesiątkę. Pozostałymi cieniami wykonturowałam powiekę - zaznaczyłam załamanie, przyciemniłam zewnętrzny kącik i rozjaśniłam wewnętrzny. Uwielbiam takie całe matowe palety, którymi można stworzyć nienaganny, nienachalny look. Cienie pięknie się rozcierają i mimo braku bazy na powiece (nałożyłam i przypudrowałam kosmetykami użytymi wcześniej - korektorem i pudrem transparentym), nie rolują się w ciągu dnia!
Na linię rzęs nałożyłam z ekscytacją matowy eyeliner i... uwielbiam go! Uwielbiam jego formułę, czerń, szybkość zasychania, to, że jest matowy. Mam z nim jedyny problem - oduczyłam używać się takiej formy eyelinera, więc będę musiała jeszcze poćwiczyć, żeby robić to sprawniej.
Rzęsy pokryłam tuszem Flirty Look, który ma silikonową szczoteczkę i ma za zadanie dodać objętości rzęsom. Kojarzycie problem zbyt mokrej maskary od pierwszego użycia? Następnie odkładamy ją na tydzień dwa, żeby formuła była trochę lepsza. Tutaj nie ma takiego problemu, maskara nie jest zbyt mokra, świetnie i bezproblemowo się ją nakłada. Generalnie nie przepadam za takimi szczoteczkami w tuszach, bo drażnią moje oczy, ale tutaj nie spotkałam się z czymś takim! Więc jestem zachwycona. A do tego maskara ładnie podkręca i dodaje objętości rzęsom - o niczym więcej nie mogłam marzyć!
Na usta nałożyłam mój totalny hicior - matową pomadkę w kolorze 527 Burgundy. Przyznam Wam szczerze - mam ją już bardzo długo, bo od samego początku jak Semilac wyszedł z tymi pomadkami i jest to mój totalny ulubieniec. Kocham go na dzień i na wieczór. Wytrzymuje większość potraw, nawet tych tłustych. Raczej do pracy nie nakładam mocnych kolorów, ale ten jest ciemniejszym odcieniem nude dla mnie i nie mam problemu, żeby nałożyć właśnie tę. Nie zbiera się w załamaniach, ładnie się zjada i ma po prostu przepiękny kolor. Jeśli chcecie poczytać więcej o pomadkach Semilac to pisałam już Wam taki post! Inne kolory, które kocham to 039 Sexy Red i 097 Indian Roses.
I kilka zbliżeń ma makijaż:
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z kosmetyków Semilac - jest jeszcze kilka produktów, które chciałabym mieć, np. paletka cieni w ciepłych odcieniach (dacie wiarę, że nie mam żadnej ciepłej paletki?!). Kilka produktów stało się już moją codziennością w makijażu, co tylko oznacza, że po prostu je pokochałam :)
Co sądzicie o makijażowej linii Semilac? Macie już coś w swojej kosmetyczce? A może któryś z produktów Was bardziej zaciekawił? Dajcie znać!
Paulina